Kiedy rozmawiamy o diamentach, na pierwszą myśl przychodzi nam brylant… To utarty stereotyp, iż tak właśnie musi wyglądać diament, pokutuje w społeczeństwie od lat. Obraz utrwalony przez sztukę, często pokazywany w filmach, na stałe zagnieździł się w naszych umysłach…
Na początek wyjaśnijmy …
Najczęstszy kłopot jaki mają ludzie dotyczy identyfikacji co to w ogóle jest ten brylant. A to po prostu nic innego, jak w specyficzny sposób oszlifowany diament. Diament, który jest minerałem, a którego szlifuje się układając na nim najrozmaitsze kształty.
Pisząc „specyficznie oszlifowany” miałem na myśli kamień oszlifowany na okrągło, patrząc na niego od góry. Kamień, na który patrząc z boku, możemy podzielić na dwie części. Dolną nazywamy podstawą kamienia (czasami zakończona jest koletem), a część górną – jego koroną. Miejsce, w którym te dwie części się łączą – nazywamy rondystą. Jak wiemy, na kamieniu jest wyszlifowanych pełno małych „płytek” zwanych fasetami. To właśnie dzięki nim możemy obserwować jak kamień pięknie „błyszczy”. OK, to najtrudniejsze mamy za sobą 😉. W koronie, jeśli mamy do czynienia z brylantem, znajdziemy co najmniej 32 mniejsze fasetki i jedną dużą, zwaną taflą. W podstawie znajdziemy minimum 24 fasetki, czasami jest tam jeszcze kolet, to taki nieco spłaszczony szpic.
Może łatwiej będzie pokazać to na rysunku ?
Teraz już wszystko powinno być jasne? 😉
Jak widać, każda z faset wyszlifowanych na diamencie należy do konkretnej grupy. Ich ułożenie, wielkość i kąt nachylenia jest opracowany matematycznie, wręcz z arcymistrzowską precyzją. Idealna budowa szlifu jest podstawą „życia” kamienia, a delikatne niedociągnięcia mogą mieć olbrzymi wpływ na jego brylancję…
Brylant wymyślony przez matematyka …
Opierając się na dziewiętnastowiecznym szlifie, zwanym „szlifem starszym”, około roku 1910 opracowano szlif brylantowy. Wynik doświadczeń szlifierzy wziął na „stół” Marcel Tolkowski i dopracował go do perfekcji. Pochodzący z polskiej rodziny, syn emigrantów z Białegostoku, potomek znanego handlarza diamentami i syn uznanego matematyka połączył obie nauki w jedną. Jak o sobie mówił – „jest i szlifierzem i matematykiem”. Bo jedna dziedzina z drugą są powiązane. Od samego początku swojej kariery starł się zgłębiać naturę szlifu. Miał idealne warunki, jego rodzina pracowała i mieszkała w Antwerpii. Dostęp do kamieni i pasja zaowocowały absolutnym oddaniem się pracy naukowej, podczas której dokładnie przeanalizował budowę brylantu. Podejście naukowe pozwoliło mu rozłożyć szlif matematycznie na czynniki pierwsze. To było jego pragnienie – opisać klejnot we wzorach… We wstępie do swojej książki napisał :
„Niezwykłym jest fakt, że chociaż sztuka cięcia i szlifowania diamentów jest znana od ponad dwóch tysięcy lat, to jest całkowicie empiryczna, a mimo że wielu współczesnych naukowców interesuje się diamentem oraz lista publikacji na jego temat szybko rośnie, to nigdzie nie można znaleźć żadnej pracy matematycznej określającej najlepszą formę tego klejnotu. Głównym celem moich badań jest obliczenie tego właśnie idealnego kształtu”.
„Diamond design”
M. Tolkowsky (1919)
Swoją pracę naukową opublikował w wieku 21 lat i na stałe przeszedł do historii jako człowiek, który rozświetlił diament! Zasługi Marcela Tolkowskiego dla branży są nieocenione. Bez wątpienia, był pierwszym człowiekiem który podszedł naukowo do tematu szlifu. Jak widać – z doskonałym wynikiem! 7 lat później kilku szlifierzy wraz z grupą matematyków dopracowało szlif Tolkowskiego, prezentując szlif „idealny”. Choć modyfikacji szlif brylantowy doczekał się bardzo wielu, wszystko opiera się do dziś na pracy Tolkowskiego….
Dzisiejszy brylant jest oczywiście bardziej dopracowany i jego schemat zmienił się od czasów Marcela. Mamy lepsze możliwości obróbki diamentu, ale też przede wszystkim dysponujemy o wiele lepszym oświetleniem. A w tej branży to podstawa. Różnice dotyczą między innymi grubości rondysty czy faset które na niej są kładzione. Dłuższe są nieco fasety w podstawie, a i sama tafla też zmieniła swój rozmiar.
Wszystko ma znaczenie…
W brylancie wszystko ma znaczenie. Odpowiednie proporcje i symetria szlifu są podstawą budowy tego szlifu. Jeśli nasz diament będzie zbyt wysoki lub za niski, światło które wpadnie do środka nie wróci odbite i kamień nie „zabłyszczy”. Równie ważnym jest także samo wykończenie szlifu. Najprościej mówiąc – jego wypolerowanie. Im fasety będą lepiej wypolerowane, tym piękniejszy i czystszy będzie ich blask. Wydaje się, że to bardzo prosta sprawa, ale na rynku jest sporo diamentów w słabym jakościowo szlifie brylantowym. Stąd różnice w brylancji diamentów, kiedy chce się porównać dwa podobne, gdzie w jednym szlif jest oceniony jako idealny, a w drugim ledwo jako poprawny czy nawet słaby.
Środkowy brylant otrzymał ocenę doskonałą, jeśli chodzi o proporcję oraz symetrię szlifu. Kamienie po bokach oceniono na poziomie oceny słabej oraz poprawnej. Widzisz? To naprawdę widać gołym okiem …
Może błysnąć jeszcze mocniej?
Najszybszą metodą oceny, nie tyle samej jakości szlifu co brylancji oszlifowanego diamentu, jest obejrzenie go przez lupę Hearts&Arrows. To dość prosta lupa tubowa, która niejako „podbija” odbite w kamieniu światło podświetlając krawędzie faset. Efekt tworzy widowiskowe obrazy widziane w kamieniu. Serca (Hearts) oraz strzałki (Arrows) im bardziej i dokładniej widziane – tym piękniejsze zdołamy zaobserwować światło kamienia. Strzały są widoczne z góry diamentu, a serca zaś gdy obserwujemy kamień od jego podstawy. Czynniki, które decydują o tym, czy okrągły diament w szlifie brylantowym będzie miał wzór serca i strzał, są kombinacją proporcji i optycznej precyzji.
Właściwie każdy sprzedawca diamentów podczas zakupu przez Ciebie kamienia, powinien bez problemu pokazać Ci, jak widoczne są serca i strzały w oferowanym brylancie. Urządzenie nie należy do skomplikowanych, ani tym bardziej drogich co, jak na diamenty, nie zdarza się często. Opór ze strony sprzedawcy przed prezentacją H&A może sugerować słabą jakość kamienia…
Brylant jest absolutnym królem szlifu…
Według najróżniejszych podsumowań i zestawień, brylant pomimo ogromnej straty materiału przy szlifowaniu (do 65% masy surowego kamienia) jest najbardziej popularnym kształtem szlifu. Ponad 70% diamentów bezbarwnych szlifowanych jest na ten kształt. Pewnie dlatego, iż jest to najpopularniejszy wybór także wśród klientów… Najczęściej wybierany do pierścionka zaręczynowego – brylant, do kolczyków – brylanty (najczęściej dwa), pod inwestycję – brylant…
Zupełnie mnie to nie dziwi! Ilekroć przecież mówisz diament – oczami wyobraźni widzisz kształt brylantu… Ale to już omówiliśmy na początku. Idealne załamanie światła oraz wszędzie rozpoznawalny kształt robią swoje! Ale czy to znaczy, że nie ma innych opcji ?
Inne propozycje?
Pomysłowość szlifierzy, a coraz częściej i klientów nie znają granic! Na rynku występuje całe mnóstwo najróżniejszych, częściej lub rzadziej spotykanych kształtów oszlifowanych diamentów. Od popularnej poduszki, przez gruszkę, radiant, princess, owal do (wydawałoby się) ekscentrycznych kształtów jak motyle czy głowa konia. Wierzcie mi – jest z czego wybierać! i wcale nie znaczy to, że te szlify są gorsze czy słabsze. Pięknie wyszlifowana gruszka, będąca dziś często modyfikacją brylantu, potrafi równie pięknie zabłyszczeć co brylant. A przy tym wszystkim jest jednak tańsza… Wszystkie kształty inne od brylantów, zwane potocznie szlifami fantazyjnymi są około 20% tańsze. Dlatego nie zawsze warto wybierać klasykę, bo równie pięknie w oprawie prezentuje się na przykład tańszy owal…
Wyznanie 😉
A teraz do czegoś się przyznam. Może to trochę dziwne, jak na takiego pasjonata diamentów jak ja, ale uważam, iż brylant jest odpowiedni tylko i wyłącznie do diamentów bezbarwnych. Nie jestem zwolennikiem szlifowania różu lub błękitu na „okrągło”. Po prostu uważam, że szkoda materiału. Kolorowe diamenty są tak rzadkie, że każda niepotrzebna strata materiału jest jak świętokradztwo. Poza tym, kolor w brylancie miewa tendencję do rozpraszania, przez co często wydaje się nierównomierne dystrybuowany.
Oczywiście ostateczny wybór i tak, jak zawsze, pozostawiam Tobie…
Warto wiedzieć:
Należy pamiętać, iż termin – brylant dotyczy tylko i wyłącznie diamentu oszlifowanego w tym kształcie szlifu. Na przykład – oszlifowany w ten sposób szafir – nie wolno użyć określenia brylant! prawidłowe nazewnictwo brzmi: szafir w szlifie brylantowym. I ta zasada dotyczy wszystkich kamieni, nie tylko szafirów.
Grubość rondysty ma wpływ na masę kamienia. Jeśli mamy dwa kamienie o tej samej masie, to diament o cienkiej rondyście będzie wizualnie większy, niż ten o rondyście bardzo szerokiej.
Zasada 4C, która określa wartość diamentów ma szczególne zastosowanie w przypadku brylantów. Warto się z tą zasadą zaznajomić przed zakupem diamentu – bo to absolutna podstawa!
W przypadku pytań – zapraszam do kontaktu. Pamiętajcie że moich wpisów nie można traktować jako rekomendacji – to po prostu moja opinia i chęć podzielenia się z Wami moją wiedzą na temat diamentów.
[…] Więcej o szlifie brylantowym przeczytasz tutaj : „Brylant, idealny kształt szlifu..” […]